Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fenix
Gość
|
Wysłany: Nie 14:45, 21 Paź 2007 Temat postu: 3 lata muszę teraz wymazac z zycia...! |
|
|
Poznałem JĄ ponad 4 lata temu, po roku znjomości postanowiliśmy że ze sobą będziemy. Trwało to ponad 3 lata. Były wielkie plany teraz za rok mięliśmy brać ślub były już kucharki zamówione i sala. Pół roku temu wyjechałem do Anglii i wtedy się zaczęło. Będąc tam nie myśli się o niczym innym niż o najbliższych bo tego tam najbardziej brakuje, bliskości i ciepła, że jest ktoś kto nas zawsze wesprze. Na początku było ok ale z czasem coraz mniej było kontaktu wspólnego. Chociaż wysyłałem esemesy i na gg i meile coraz miej odpowiedzi otrzymywałem. Dokładnie w tym czasie BYŁA z koleżanką w górach, no i zrobiły sobie wycieczkę na Słowację. Niby to było powodem ze się nie odzywała...?! Okropne uczucie... to tak jakby moje serce było skałą i ogromny ocean uderzał w ten kamień swoimi falami... i uderzał.. i uderzał..., z każdą falą coraz mocniej boli i coraz mocniej stajemy się słabsi. Będąc tam czułem się jakby to miał być już koniec, jakby stado kruków wydziobywało ze mnie tylko serce... a ja nadal żyjąc, staram się je odgonić. Trwało to ok 2 miesięcy i wróciłem do polski na dwa tygodnie. Złudne patrzenie ze wszystko jest ok. tak minęły 2 tygodnie. Ja z łzami w oczach musiałem wrócić do Anglii. W dzień mojego wyjazdu spojrzałem w jej telefon widziałem tam esemesy od jakiegoś faceta w których piszą sobie teksty typu: "słoneczko", "misiu", "skarbie"... Mój świat się zawalił...! Jedyna osoba dla której wyjechałem tylko po to żeby NAM było lepiej, a ONA robi takie rzeczy... . Czułem wtedy wielką wściekłość i żal... to tak jakby jechać w rozpędzonym samochodzie, po nieznanej pustyni w mglecoraz szybciej... i szybciej... jedziesz... jedziesz... i nagle parę metrów przed tobą widzisz przepaść ogrooomną... nie widać nawet końca... w tej chwili pojawia się pytanie czy starać się hamować, by może jeszcze się udało TO jakoś przeżyć, czy lepiej zamknąć oczy i niech się dzieje co chce...? ja wybrałem pierwsza opcje. Chciałem by i tak było wszystko dobrze, by i tak było NAM lepiej. Wyjechałem minęły 3 tygodnie i wróciłem, by wszystko naprawić. Za te pieniądze kupiłem mieszkanie... . To było 3 miesiące temu. Od jakichś nie całych dwóch miesięcy nasze relacje się pogarszały... Wogóle nie widziałem zaangażowania z JEJ strony, w końcu ona pisze magisterkę i teraz dostała staż. wogóle przestaliśmy się widywać. Bo jak ona twierdzi nie ma czasu. przez ten czas gdy się nie widzimy ja non stop siedzę i myślę co jest nie tak w którym momencie popełniłem błąd, przecież kiedyś tyle było w nas radości, optymizmu nasze serca każdego dnia zdawały się unosić wysoko w chmury i tam ogrzewane ciepłem słońca, wracały na ziemie by cieszyć się sobą... Tyle wspólnie jeździliśmy na mazury nad morze... gdzie się to wszystko podziało? Tydzień temu miąłem być na rozmowie w Warszawie, parę dni przed zapytałem się JEJ jak to będzie miedzy nami bo jej zachowanie że już nie jesteśmy razem. wogóle się nie odzywała, jak dzwoniłem to nie odbierała wogóle - jak miałem to odebrać, i ona może tam całymi dniami odwrócić się plecami i po prostu milczeć. Nie uzyskałem odpowiedzi, czy jesteśmy razem czy nie, jedyne co mówiła to ze nie wie. Nie wie co dalej, nie wie co z nami. Po dwóch godzinach rozmowy przez telefon powiedziałem ze ok, skoro nie wie co dalej a zachowuje się jakby był to koniec, to ja też tak będę to traktował.... . Wziełem od niej samochód (nasz wspólny) żeby pojechać do Warszawy. Wtedy jak przyjechała dala mi kamień który dla niej znalazłem nad morzem w kształcie serca, powiedziała mi ze to na szczęście jak jechałem na ta rozmowę... . Miąłem cztery dni od momentu naszej dwugodzinnej rozmowy przez telefon a moja rozmowa o prace. Były to dla mnie najgorsze chwile, moje uczucia były rozszarpywane i rzucane przez czas. Tyle zdjęć w pokoju gdzie nie spojże tam MY... Każde zdjęcie to jak igiełka wbijana w moje serce, To tak jakby każde wspomnienie było jak piorun przedzierający się przez chmury przez wiatr i deszcz... przez noc, tylko po to by wcelować w moje serce, by trafić dokładnie w sam środek tego kim naprawdę jestem... i BUM... BUM... BUM... każdy piorun potrafi bezbłędnie wcelować za każdym razem. Każda sekunda zdawała się dniem, minuta tygodniem, godzina rokiem, dzień... wiecznością.... z łzami w oczach czując jak od środka rozrywa pewna siła, i tylko uczucie tej miłości chce bronić się przed rozerwaniem... jak jakąś energia która nie potrafi wyjść i rozerwać na strzępy obraz szczęścia, radości, wspólnego uniesienia, bo te uczucia są tak mocne, i nie potrafią poddać się tej energii. To uczucie które jest we mnie, to tak jakby najgorsze rzeczy świata próbowały wejść we mnie, owładnąć mną i zniszczyć.... ale obraz wspólnego szczęścia, obraz JEJ w moim sercu nie pozwala by choć jedna ze złych rzeczy mną zawładnęła. Tyle wspólnych dni i nocy spędzonych razem, tyle uśmiechów wyśmianych wspólnie, tyle gwiazd zliczonych gdy siedzieliśmy wieczorem nad stawem, tyle uścisków tak mocnych by czuć bicie własnych serc, tyle namiętności wspólnie przeżytych, tyle uniesień ciał i dusz spędzonych, tyle wspólnie ciast ulepionych... To teraz jest koniec? to tak musi się skończyć? czy życie potrafi być tak okrutne? czy to jakie decyzje podejmujemy, są trafne? czy to co robimy jest gdzieś zapisane? czy uczucia które mamy, kierują nami w odpowiednia stronę? ... Tyle pytań zero odpowiedzi. Jestem teraz sam jak łódka która stracona na oceanie czasu, miejsca została sama i kierowana przez wiatr uczuć płynęła w danym kierunku, bez celu. Dokąd ten wiatr mnie zaprowadzi co będzie dalej...? Dziękuję wiatrowi za to gdzie jestem teraz... i w głębi tego kim na prawdę jestem - SAM...
...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mariusz
Dołączył: 21 Paź 2007
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Warszawy
|
Wysłany: Nie 16:23, 21 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Smutna historia,
Opisałeś ją szczerze ze szczegółami, które pokazują jak bardzo ją kochasz. Gdy pierwszy raz przeczytałem Twojego posta pomyślałem, że nie potrafię nawet napisać nic w odpowiedzi (tak mną wstrząsną). Mogę jedynie przekazać wyrazy współczucia, choć nie sądzę aby one Ci pomogły.
Jest w Twojej historii coś, czego ja w podobnej sytuacji bym się trzymał. Mianowicie Wasz związek zakończył sie nie z Twojej winy. To fakt bardzo istotny, bo nie wszyscy w tym względzie mają taki komfort. Trudno jest żyć po rozstaniu, a jeszcze trudniej gdy ma sie świadomość, że osobiście spapralo sie własny związek. Ja tak właśnie tak mam. Ty nie możesz sobie nic zarzucić. Byłeś lojalny i kochający, zrobiłeś wszystko aby było wam dobrze. To twoja "miłość" wszystko zepsuła, niedoceniając Twojego poświęcenia. Jeśli między Wami się nie poukłada to może być znak, że nie była Ciebie warta, a twoja miłość to "diamenty rozsypane między wieprze".
Nie myśl o tym, postaraj sie nie myśleć ze wszystkich sił. Zrób to dla samego siebie. Ciągłym analizowaniem i zadawaniem sobie pytań bez odpowiedzi nic nie osiągniesz. Staraj sie kierować swoje myśli na inne tory gdy pamięć o niej będzie wracać. W takich chwilach nasz mózg sam podsuwa nam te myśli. Są to projekcje. Świadomie możemy jednak starać się je zmieniać. Nabierzesz wówczas dystansu do tego co się stało i z czasem spojrzysz na to z innej perspektywy. Może nawet się znów zejdziecie, ale teraz powinieneś się uwolnić od tych wszystkich myśli.
Życzę Ci powodzenia,
M
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
fenix
Dołączył: 21 Paź 2007
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:56, 21 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Choć tak jak piszesz "bylo trudno cos odpisac" jednak napisales i za to Ci bardzo dziekuje to dla mnie najwazniejsze dobre słowo, poniewaz teraz zrozumiałem ze niemam przyjaciół ani znajomych, wszystkie chiwle poświęcałem JEJ. Dlatego Twoje słowa są, czym dla zeglaża w czarna noc na morzu, światełko latarni morskiej, tym co dla spragnionego na wielkiej pustyni studnia... Dziękuję jeszcze raz.
Bardzo dobrze wiesz o co mi chodzi, co czuje, jak raguję, to bardzo mnie podbudowało. Nie czuje sie sam jak na bezludnej wyspie, gdzie dookoła tylko piasek. Dziękuję bardzo, nawet ogromnie bym powiedział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
A.
Dołączył: 21 Paź 2007
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:29, 22 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Feniks.......sam siebie nazwałes Feniksem . On się odrazdza...z popiołów , On przynosi ukojenie .Bądź feniksem dla samego siebie....Jesteś sam? nie..., może to śmieszne , niedorzeczne ale masz nas , my Cię rozumiemy jak nikt inny. Nie mam za sobą wieloletniego związku , jestem jeszcze młoda , Ale wiem , że nic nie dzieje sie bez przyczyny . Jeżeli to jest miłosc , odnajdziecie sie na nowo w tym ślepym świecie., tym wspaniałym swiecie , waszym świecie. Powodzenia ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|