wiktoria:-(
Gość
|
Wysłany: Sob 0:46, 03 Lut 2007 Temat postu: miedzynarodowo... |
|
|
Pewnie moja historia nie rozni sie bardzo od innych w tym rodzaju, ale mimo wszystko...
Wszystko zaczelo sie 2,5 roku temu. Poznalismy sie na Cyprze, wbrew pozorom wcale nie wyspie milosci, jak ja nazywaja. Pracowalismy nieopodal, mielismy szanse spedzenia ze soba ogromnej ilosci czasu. Opuszczajac wyspe traktowalam go jako przyjaciela, a juz na pewno nie materialu na meza. Bardzo go lubilam - tolerancyjny, wyrozumialy itd. Na lotnisku powiedzial mi, ze mnie kocha. Po moim powrocie do domu (i jego rowniez - mieszka w Kanadzie) zaczely sie wielogodzinne rozmowy przez internet i poznawanie sie nawzajem, nawet nie zdawalam sobie sprawy z tego, ze mamy ze soba tyle wspolnego. Przylecial na swieta - byl zauroczony naszym krajem. Poznal moich rodzicw, mimo ze nie mogli sie porozumiec (nie mowi po polsku) - polubili go.
Pozniej nastepna przerwa - do wakacji - na Cyprze ponownie. Bylo cudownie, nie zamienilabym tych kilku miesiecy na nic innego. I wtedy musial wrocic konczyc studia. Widzielismy sie po raz ostatni.
Caly czas zapewnial mnie, ze jak tylko zakonczy nauke wszystko sie wyjasni - od tego momentu minelo 7 miesiecy i wydaje mi sie, ze w tym czasie starcilismy wszystko o co tak ciezko walczylismy. Raz przyznal sie, ze mnie zradzil, kiedy myslal ze to juz koniec. Ja,glupia, wybaczylam. Przez jakis czas bylo lepiej. Teraz praktycznie ze soba nie rozmawiamy. Kilka smsow dziennie zamienilo sie na jednego na kilka tygodni. Nie mamy ze soba praktycznie zadnego kontaktu. Mimo tego,ze twierdzi, ze mnie kocha, kilka dni temu napisalam maila- nie mialam odwagi zadzwonic- ze lepiej bedzie jak to zakonczymy, bo rani mnie tym co robi. Zero odzewu. Ta cisza jest zabijajaca. Wykasowalam jego numer, zeby nie pisac, na co mam ochote kilkanascie razy dziennie. Co robic?
|
|