smutna
Dołączył: 01 Kwi 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:52, 01 Kwi 2010 Temat postu: po 4 latach zmienił się w potwora |
|
|
Byłam z kimś kto byl dosłownie moją bratnią duszą, ceniliśmy nawzajem siebie i ten związek i z każda chwilą kochaliśmy się coraz mocniej,minęły prawie 4 lata i zaczęły pojawiać się wzmianki o ślubie, mimo, że dopiero zaczęliśmy studiować i mamy po 19lat, żadne z nas nie miało wątpliwości, zaznaczę,że prowodyrem był on jako,że nigdy nie byłam dziewczyną, ktora ciągnełaby faceta do ołtarza, z nim o dziwo chciałam się zestarzeć mimo, że od zawsze powtarzałam,że nigdy nie chcę mieć męża,zaczęły się studia i mój książę zamieszkał w akademiku a ja jako, że mam bardzo wymagające studia musiałam bardzo dużo czasu poświęcać na naukę siłą rzeczy odiło się to na czasie jaki przeznaczałam na niego. O tym, że te studia to moje wielkie marzenie wiedział jeszcze zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić, nie ukrywałam,że to moje wielkie marzenie i że jeśli się uda to będzie musiał zaakceptować brak mojego czasu. Liczyłam,że dostanę od niego wsparcie, że będzie moim balsamem w stresującym życiu i nowej sytuacji a on zmienił się dosłownie w potwora, przestał mnie kompletnie szanować,zaczął na mnie bluzgać,traktować tak jakbym latała za kolegami ze studiów podczas gdy ja siedziałam nad książkami on spędzał drogi powrotne między uczelnią a akademikiem z koleżankami,ktore potem odwiedzały go w pokoju podczas gdy mnie obrywało się dosłownie za sam fakt,że w swojej uczelni mam kogoś płci męskiej. Próbował mnie sobie całkowicie podporządkować i myślał,że będę biegać jak pies na jego gwizdnięcie, taka zmiana i to nie cały nawet miesiąc!!!!Najgorsze,że jedyne na czym zaczęło mu zależeć to moje ciało,w 1chwili rozpetywał straszą awanturę o nic a w następnej próbował się do mnie dobierać a jako, że nie należę do idiotek,które na coś takiego pozwalają - momentalnie przestawiał się z udawania czułości na traktowanie mnie jak nic nie wartego śmiecia, piekło jakie przeszłam dobitniej uświadomi fakt,że w przeszłości byłam molestowana przez starszego kolegę i bardzo trudno było mi komukolwiek zaufać,zrobiłam wyjątek tylko dla niego i jeśli czegoś mogę być pewna to tylko tego,że to BYŁA miłość tyle,że moja ukochana osoba nagle zniknęła i zastąpił ją po prostu jakaś istota,której nie znam do kompletnego szoku doprowadzil mnie stwierdzając,że pewnie sięnie nadaję skoro tyle muszę się uczyć.zerwałam związek licząc na to,że to nim potrząśnie i wróci moja bratnia dusza ale dopiero wtedy okazało się gdzie naprawdę mnie on ma,najlepsze,że przez te wszystkie lata wspierałam go i stałam zawsze murem nawet gdy to było b trudne, minęło 5,5miesiąca i ciągle trwam w jakiejś chorej żałobie,odpycham każdego kolegę okazującego mi odrobinę sympatii a w środku czuję się kompletnie wypalona i pusta jakby mi ktoś serce wyrwał z piersi. cały czas udaję,że nic się nie stało,że już zapomniałam i gram uśmiechniętą optymistkę by nie martwić rodziny podczas gdy tak naprawdę trzymają mnie jako tako tylko te studia bo to jedyne co mi w życiu zostało. panicznie boję się jakiegokolwiek związku i każdemu osobnikowi płci męskiej wyznaczam wielki mur graniczny byle tylko nie dopuścić do siebie kolejnej osoby, która będzie mnie chciała skrzywdzić,powiedzmy to sobie szczerze - miłość to g...o tyle,że dopóki się o tym nie wie, dopóty człowiek jest szczęśliwszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|