Claire1983
Dołączył: 28 Mar 2016
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 0:39, 28 Mar 2016 Temat postu: Tak bardzo tęsknię... tyle lat, wszystko straciło sens |
|
|
Musiałam napisać, musiałam się z kims podzielić tym co siedzi we mnie już ponad 7 lat.. Jestem tak koszmarnie samotna, tak niesamowicie smutna dzis. Myslałam, że już się z tym pogodziłam, że można zapomnieć o miłosci, nawet tej prawdziwej. Byłam pewna, że z czasem przestanie boleć.
Niestety nie pomógł nowy związek, urodzenie dziecka... Kocham moje dziecko, jest dla mnie najważniejsze, ma już 5 lat i jest cudowny.
Związek z jego ojcem rozpał się jakis czas temu. To nawet nie bolało, tylko przyniosło ulgę.
Wiem, że nikt nie dorówna tamtej miłosci.. on był dla mnie całym swiatem, moją bratnią duszą, moim przyjacielem. To co nas łączyło było jak magia.. jak na filmach.
Nie potrafię opisać jak bardzo go kochałam i nadal kocham. Sprawia mi to niemal fizyczny ból. Chodzę na terapię, zaniedbałam się.. nic orócz synka mnie nie cieszy, biorę leki na depresję.
Tak bardzo mocno kochałam jego zapach, robiło mi się słabo na samą mysl o nim i pewnie trudo w to uwierzyć, ale nie mialo to wiele wspólnego z sexem..., który też był cudowny.
Ja po prostu pragnęłam jego obecnosci, jego dloni...
Potrafilismy przetańczyć całą noc , rozmawiać bez przerwy.. do białego rana, smiać się do łez z byle głupoty, potrafilismy czytać sobie w myslach. Wiem, że brzmi to banalnie.. ale dla mnie to była magia, ja leciałam.. odpływałam totalnie przy nim. Nigdy nic takiego nie czułam. To była jak hipnoza.
Spędzilam z nim najcudowniejszy czas w moim życiu, poznałam jego rodzinę, wspaniałych znajomych. Wsp olne wyjazdy, wypady weekendowe, nawet zaczęlismy pracować razem. Moje uczucie było coraz większe z każdym dniem. Kiedy myslałam, ze ju z bardziej kochać się nie da to następnego dnia wiedziałam, ze kocham jeszcze bardziej.
Trwało to około 2 lata i urwało się niemal z dnia na dzień. On odszedł, twierdził że przeraża go to co do mnie czuje, że to obsesja. Że to nie wpływa na niego korszystnie bo był wczesniej w bardzo toksycznym związku, ona go zdradziła a on cierpiał bardzo długo na depresję, nawet był w szpitalu.
I odszedł.. tak po prostu.. jeszcze to się ciągnęło, spotkalismy się jeszcze kilka razy, za każdem bylismy głodni siebie do granic możliwosci, tulilismy się godzinami, płakalismy... aż w końcu nie wytrzymałam psychicznie, kazałam mu zniknąć ze swojego życia. Zabroniłam mu kontatku. Zbyt bardzi cierpiałam przez tą hustawkę jego nastrojów.
Strasznie cierpiałam, myslałam, ze bedzie walczyl.. Wtedy jak uswiadomiłam sobie, że on już na prawdę odszedł prawie odchodziłam od zmysłów. Darłam się w poduszkę, myslałam o najgorszym.
Cierpię do dzis. Czekam do dzis.
Mija 7 lat a ja czuję dalej ból. Nie ułożyłam sobie życia. Ciągle marzę, ze znowu go spotkam.
Logika mowi, że on nie czuł tego samego.. że on miał mnie gdzies. Serce podpowiada, ze to jeszcze nie koniec.
Post został pochwalony 0 razy
|
|