Zaloguj
Forum Złamane Serca Strona Główna
->
Zabić doła
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Centrum
----------------
Ogłoszenia,regulamin
Dlaczego powstało takie forum
Miłość platoniczna?
Złamane Serce
----------------
Nasze historie
Zabić doła
Kochanie wróć
Serce w całości
----------------
Moja miłość
Miłość w tarapatach
Przydatne
----------------
Wiersze na różne okazje
Kiedy jest mi smutno słucham muzyki...
List miłosny
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
zmęczony
Wysłany: Pon 4:28, 26 Paź 2015
Temat postu: uszkodzony
Cześć, wcześniej nie pisałem takich rzeczy więc nie wiem od czego zacząć. Wyleję trochę żalu tutaj bo czuję taką potrzebę a nie mam z kim normalnie porozmawiać. Strasznie zmęczony już jestem tym co do tej pory ,udało, mi się osiągnąć. Nie mam już prawie siły próbować. Dawno przestałem szukać celu, wszystko jest bez smaku, rozmyte. Mam 29 lat, czas ucieka a założenie rodziny jest dla mnie abstrakcyjne i już przestałem o nim marzyć. Niby nie jestem jakiś brzydki jak na faceta, potrafię rozbawić i jestem dosyć zaradny życiowo, lubię spacery, kreatywny i uszkodzony. Moja usterka polega na nieograniczonym odczuciu kochania dziewczyny, najczęściej niewłaściwej. Najpierw poznałem pierwszą. Chodziliśmy ze sobą dość długo po czym zamieszkaliśmy razem. Przeżyliśmy w sumie razem 10 lat. To był bardzo toksyczny związek. Z mojej strony było uczucie z drugiej pustka. Kiedy coś zaczęło mi nie grać konkretnie wszystko musiałem robić sam pranie gotowanie również, zacząłem szukać kompromisu, rozmawiać ogólnie poradzić coś na to żeby wspólnie iść przez życie, dzielić się obowiązkami itd. Ja się po prostu nie wyrabiałem choć się starałem. Napotykałem przy tych próbach na mur. Próbowałem przeskoczyć go przez 4 lata. Nie wyrabiałem się z dwiema pracami zacząłem sypać po zatokach. Mieszkając z kimś byłem sam. Nie mogłem liczyć na żadną pomoc nawet w najmniejszych sprawach. Kiedy wreszcie zdecydowałem się zakończyć to, to usłyszałem -przecież ja mam pustkę od zawsze, na samym początku cię ostrzegałam. Łudziłem się tyle lat myśląc że to te dwie polówki, że się kochamy... Jej było wygodnie i tyle... Nadal z nią mieszkam ze względów finansowych ale próbuję to zmienić jak tylko się da. Żyjemy w jednym mieszkaniu ale zupełnie osobno. Po tym związku nie wiedziałem co robić jak się odnaleźć życiowo. Poznałem drugą o połowę młodszą dziewczynę. Od razu jej powiedziałem o sytuacji w domu, była trochę zazdrosna ale jakoś się z tym żyło. Znów poczułem siłę, poczułem że kogoś obchodzę, miałem cel. Niedługo trwało jak zaczęła być zupełnie inna, nie chciała się już spotykać. Nie uprawialiśmy sexu ale po tym domyśliłem się że ona chciała żebym ją rozdziewiczył. A ja myślałem że się z nią ożenię... Wtedy przestałem wierzyć w miłość, żyłem z dnia na dzień z wielką pustką w środku. Zawsze podstawą było dla mnie żyć dla kogoś a jak nikogo nie ma i zostaję sam z tymi czarnymi myślami to się totalnie miotam jak nakręcony robot zabawka puszczony po podłodze. W tym czasie zdarzyło się jeszcze kilka innych rzeczy które sprawiły że bardzo się zraziłem do ludzi. Nie wierzę już w nikogo, nie ma nikt dobrych zamiarów... Bardzo dużo nad sobą pracowałem żeby zniszczyć w sobie tą wrażliwość, odizolowałem prawdziwego siebie od zewnętrznego świata. Starałem się działać mechanicznie, przestałem mieć jakiekolwiek marzenia. Potężne ilości amfetaminy miały sprawić żebym ogłupiał i stał się obojętny na gówno które wciąż spływa mi na głowę. Nauczyłem się żyć z akceptowaniem beznadziei i trwałem w obojętności ożywiając się jedynie co jakiś czas żeby przy pomocy prochów zaspokoić upierdliwe pozostałości po potrzebie kontaktu z jakąkolwiek kobietą... Jakiś czas temu spotkałem koleżankę która zaprosiła mnie do siebie. Po blisko roku życia bez sensu i przy jej sympatycznym usposobieniu zdecydowałem się odsłonić. Całowaliśmy się, przytulaliśmy, rozmawialiśmy o sprawach o których już prawie zapomniałem.przez moment poczułem się znów szczęśliwy. Nie kochaliśmy się ponieważ stwierdziła że będzie mieć wyrzuty sumienia w stosunku do 3 razy starszego faceta którego kocha i przeprosiła że mi pozwoliła znów poczuć to coś... Przytulając się czując dotyk takie proste rzeczy sprawiały że się trząsłem jakby był mróz a byliśmy w domu i było gorąco... Kolejny raz pozwoliłem sobie na to i kolejny raz ta wrażliwość która sprawia że życie we dwójkę jest cudowne pokazała mi jak bardzo bolesny jest upadek nawet po tak chwilowym wzlocie. I jeszcze jego wiek mnie dobił... Czas stagnacji i węgorzy znów nastąpił niestety okraszony poczuciem odtrącenia i spadkiem samooceny prawie do zera. Nie mam z kim porozmawiać, nie mam czym się ucieszyć a tak starałem się nauczyć cieszyć się z malych rzeczy. Tak mocno wypracowałem kilka malych rzeczy przez ten prawie rok żeby mieć siłę coś zacząć od nowa i one już nie dają teraz efekty. I znów od nowa... Brak mi sił na to, czuję się tak zmęczony i samotny że przestaję widzieć cokolwiek innego. Bardzo bym chciał żeby się znalazł ktoś kto będzie chciał znaleźć się w moich ramionach i przytuli się obiecując że nigdzie się nie wybiera żebym spokojnie usnął bez koszmarów mogąc wreszcie przespać tą noc którą stało się moje życie i zacząć nowy wspaniały dzień. To żałosne co napisałem, po staroświecki mnie wychowano i czuję że to nie przystoi facetowi. Taka frustracja i desperacja. Ale trudno wrzucę to na forum i sprawdzę czy pomoże w ponownym dopasowywaniu się do tej męczarni....
marcin
Wysłany: Śro 22:43, 31 Paź 2007
Temat postu:
Jak z wyspiarzem to krzyżyk na drogę ,zaśpiewaj jej :
A wiec zegnaj mi kochana ma , już niedługo i ja wypłynę w długo rejs ile miesięcy cie nie bęe widział , nie wiem sam lecz pamiętać nie bęe cię ,
to jest taka moja ulubiona szanta w oryginale inaczej brzmi , jak poszła do innego to zobaczymy ,czy inny da jej to co ty ,ja byłem w podobnym ,tylko 1,5 roku a chciałem świat rzucić do stóp , i takei tam i co i po ptokach było , teraz na to patrze inaczej , pozdrawiam
marcin
Wysłany: Śro 22:39, 31 Paź 2007
Temat postu: jak mówią czas leczy rany
Moi drodzy wyluzujcie ,było mi źle ,ale teraz jakieś 6 miesiecy przechodizmi wielki krokami , ato dlatego ,że jak odeszła ,ode mnie ta dziewucha ,to jakby inne podświadomie wyczuwają ,że samiczki nie ma ,
zapisałem sie na s...a i poznałem na pierwszym zjedxie fajną laska zaprosiłem ja na herbatkę , na nastepnym , i ona przyjęła zaproszenie jestem super zadowolony ,
Gość
Wysłany: Wto 22:16, 30 Paź 2007
Temat postu:
A ja nie wiem czy mnie rzucił....Stał się zimny. Nie jestem brzydka. Nawet dość ładna, dowcipna, mam ponoć w sobie coś i on twierdzi że tego wszystkiego za wiele i ten żar...Przeszkadza mu mój zar !! Czy mężczyźni przypadkiem nie marzą o kobietach z żarem i do tego o spokojnym niekłótliwym i zgodnym charakterze?????? Ponoć jestem zbyt doskonała ;( Nic nie rozumiem ... Nie znoszę braku szczerości !! Zabija mnie to
Gość
Wysłany: Czw 5:12, 20 Wrz 2007
Temat postu:
Jestem obecnie w takim stanie rostania zostawila mie dla innego .niemoge spac i jesc . brak mi jej . jestem w angli i chcialbym poznac kogos kto chce zalorzyc rodzine /nie daje sobie rady .oprucz pracy nie mam nic . chce szalec jej wybor tylko ja czuje sie jak ofiara. po 6 latach. planowlismy slub a ona zaczela spotykac sie z anglikiem. mam 28 lat i szukam kogos kto tego doswiatczyl kto wie jaki wyleczyc me serce.
marcin
Wysłany: Sob 0:00, 15 Wrz 2007
Temat postu:
Marcin
Witaj
jak cię opuścił to prawdopodobnie dla tego , że chce złapać dwie sroki za ogon, tzn ,,zaliczyć '' przepraszam że tak mówię , wielu tak myśli i to robi , tylko historia dziwnym trafem lubi się powtarzać.
Czas l nie leczy ran,
czas pozwala się
przyzwyczaić do bólu , piekne i ochydne zarazem. Jal by chciał być to by był .
z@koch@n@ n@stk@
Wysłany: Śro 14:48, 22 Sie 2007
Temat postu: Też tak miałam...
Wiem co przeżywasz. Też tak kiedyś miałam, ale wyszłam z doła bo spróbowałam się zakochać jeszcze raz. Poskutkowało.... tylko nie wiem czy on mnie też kocha... z facetami tez tak jest. Jak cie zucil to widocznie nie wiedzial ile jestes warta. Nie przejmuj się, z facetami juz tak jest.... ach ci faceci...
Smutna karolcia
Wysłany: Sob 16:00, 28 Lip 2007
Temat postu: samotnosc mnie dobija
czesc!dreczy mnie samotnosc.poniewaz chłopak mnie żucił.
dla innej.on mowi ze jej niekocha lecz mi wszuscy mowia ze sa razem i tak dalej sami wiecie!
zle mi z tym.pisze do niego a on sie nieodzywa!wogole takjakby znaknal!i mnie zapomnia!ja naprawde niezasluzyla!cierpie i jestem sama i niemam z nim kontaktu.a to co jest najgorsze to to ze go kocham a on mnie niestety nie.
zawiodlam sie na nim.niewiecie nawet co ja odczuwam
niewiem co zrobic!pomozcie mi.bedze bardzo wdzieczna!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin